-

„To żarłoczny potwór, który chce naszych pieniędzy. Rządzący sobie z nim nie radzą”

– Przedsiębiorcy obawiają się, że obietnica rychłego spadku inflacji nie ma szans na realizację. Statystyki pokazują rekordy, ceny produktów rosną, a kolejne sektory gospodarki zgłaszają nam problemy. Pierwszy kwartał roku 2023 jest fatalny dla budownictwa, przemysłu oraz dla sektora usługowego oraz np. gastronomii czy piekarnictwa – mówi Hanna Mojsiuk, Prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie. 

Cenowa galopada odbija się na nastrojach klientów

    Prezes Hanna Mojsiuk przyznaje, że przedsiębiorcy byli przygotowani, że początek roku będzie trudny i inflacji nie uda się szybko opanować. Kolejne odczyty Głównego Urzędu Statystycznego pokazujące rekordy nie są jednak wiadomością pozytywną.

  – Inflacja to żarłoczny potwór, który chce naszych pieniędzy i się nimi żywi. Przedsiębiorcy mówią o nim, że jest niebezpieczny i trzeba radykalnych kroków, by sobie z nim poradzić. Tymczasem rządzący mówią, że są na dobrej drodze do jego oswojenia i unicestwienia. Czy tak jest? Nigdy nie był tak wielki jak w lutym 2023, więc zaczynamy mieć wątpliwości, czy rządzący mają rację – mówi Hanna Mojsiuk, Prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie. 

  – Prognozy dotyczące spadku inflacji mają spełnić się w II kwartale 2023 roku. Liczymy, że to nastąpi, choć nikt nie ma już złudzeń, że spadek inflacji będzie się automatycznie wiązać ze spadkiem cen. Na to niestety nie ma szans, co przedsiębiorców bardzo martwi, bo cenowa galopada odbija się na klientach oraz na ich nastrojach – przyznaje Prezes Hanna Mojsiuk. 

  W najtrudniejszej sytuacji jest obecnie sektor budowlany, transport, sektory przemysłowe i wytwórcze uzależnione od kryzysu energetycznego i cen prądu, gazu oraz paliwa. Widzimy również problemy sektora gastronomicznego oraz piekarnictwa i cukiernictwa. 

„Nie podzielam dezinflacyjnego optymizmu prezesa Adama Glapińskiego”

        Odczyt inflacji za luty 2023 ekonomistów ani nie zaskoczył, ani nie ucieszył, ani nie rozczarował. 18,4% to wynik zgodny z prognozami i tzw. konsensusem rynkowym. 

   – Przytomnie jednak zauważę, że wskaźnik GUSowski nie oddaje faktycznej utraty siły nabywczej polskiego złotego – komentuje prof. Aneta Zelek, ekonomistka i była rektor Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu. – GUS wprawdzie analizuje ceny blisko 250 tys. produktów, to jednak nie uwzględnia na przykład rosnących rat spłaty kredytów hipotecznych. To dlatego nasza, konsumencka percepcja inflacji jest tak różna od oficjalnych wskaźników. Sondaż sprzed tygodnia ujawnił, że Polacy w subiektywnym odczuciu wyceniają realną inflację na około 40%. I takie są faktycznie wzrosty cen podstawowych artykułów żywnościowych – dodaje prof. Zelek. 

   – Nie podzielam  dezinflacyjnego optymizmu Prezesa NBP, który zapowiada inflację na poziomie 6-7% na koniec roku. Obawiam się, że ten rok upłynie nam nadal z wynikiem dwucyfrowym, a w kolejnych dwóch latach będziemy jeszcze pod wpływem dalszego, choć spowolnionego wzrostu cen – dodaje ekspertka.